top of page
Writer's pictureKatarzyna Hasnik

Father's Day Poem 😍😘

Updated: Jun 5, 2022

Good one in my native language.

The 10 June 2015 for the 23rd of June, Father's Day in Poland

Rewritten on the 4th of June 20222 for for the 23rd of June, Father's Day in Poland


Dla Taty Grzegorza - Grzesia

Z okazji Dnia Taty


40 lat minęƂo, jak jeden dzieƄ

Kolejne 25 to jak konia rozwiany grzebieƄ

Ani chwili nie zmieƄ

Co raz bardziej jestem taki sobie leƄ

Ale niczym twardy jak orzecha pieƄ

Niech tęcza ĆŒycia mieƄ się mieƄ

Spokojny i wytrwaƂy jak fundamentalny kamieƄ


Ć»ycia wielkie problemy to tylko bƂachostki

Ze wzburzonych rzek na Ƃagodne strumienia zmieniƂy się te mostki

To juĆŒ nie ĆŒadne troski

Z kominĂłw miast teraz mamy zielone ciche wioski


To tylko teraz chwila wspomnieƄ

A ĆŒycia radoƛci to chwila wspiera moc zapomnieƄ

Na cielesne przyjemnoƛci

Ma się tyle teraz wolnoƛci

Na coraz więcej miƂoƛci


Co by to nie byƂo

Jakby tak po prostu z plan A wszystko się odbyƂo

Teraz tak się przyjemnie ze westchnieniem by pobyƂo

Beze mnie moĆŒe nie koniecznie by tak dobrze się obyƂo


Na szlakach ĆŒycia

I wszelkiego grzechu mycia

Bo to czƂowieka losu serce bycia

A duszy Ƃękanie wycia


21 lat w samym szpiku koƛci

Na nic te dawne smakowitoƛci

KaĆŒda dwudziestka to jak nitka w mĂłzgu uderzeƄ jaskrawoƛci

Sam kiedyƛ myƛlaƂem ĆŒe ze staroƛci

To same wpisane naturalnie mądroƛci

A to z latami przybywa tylko twardoƛci

I moĆŒe na speƂnianie marzeƄ więcej odwaĆŒnoƛci

I definitywnie mniej prawoƛci

Bo mniej ludzi dokoƂa poƛwięconej uwaĆŒnoƛci

A moĆŒe ludzkiej po sądzieckiej wƛcibskoƛci

To paƄskie dawne zamoĆŒnoƛci

Za mƂoda dziecko więcej wolnoƛci

Tak prostej w rozwianych wƂosach kosmyków radoƛci

I gƂębokiej tylko miƂoƛci


Nic innego się nie liczy

CzƂowiek do czƂowieka się wilczy

A tutaj lepiej niech się stanie a w ten zamilczy


Cisza to taka zagubiona dama

Co to by w nie mocy przekrzywiona obrazu rama

PrĂłbuje och prĂłbuje

Czasem coƛ wykrzesać z myƛli

Ale raczej się popluje

A od czasu do czasu coƛ jednak wymyƛli

Jak się dƂugo namyƛli

Cicho sza! Inaczej się nie ziƛci

I rozwieję na manowce pozamiatane oziębƂe z jesiennych kopców liƛci

I tak na wszystko to się zgliƛci

Więc pamiętaj w ĆŒyciu na nie ma miejsca na zawiƛci


Jak jeden korzenia pieƄ

Spocony przygody sen

To nie ĆŒaden jednak rdzeƄ

Ale mocny nie do zdarcia przyjemny len

PƂynący wartko po ciele jak czysty oĆŒywczy Ren

I to nie ĆŒaden ĆŒycia ĆŒaden Omen

Tylko w nas wszystkich gƂoƛny Buszmen

Bo to prawdziwy przyjaciel co daje nam bƂogi tlen

Inaczej nas umysƂ to szereg zamkniętych okien

Więc mniej burzliwych scen

A więcej prostych sƂów Amen


Aby czƂowiekiem być

A nie jękać czy po nocach wyć

Czy mozolnie przez ziemie jak kret ryć


Pogodny czas

Rzeƛki zielony ƛwieĆŒy to juĆŒ ĆŒycia las

Wreszcie miejsca jest i dla Was

Zatem zaciskaj Pas

A nie sƂodyczami ekspedientką zawalaj kas


Bo to figure trzeba na dƂugo utrzymać

Zamiast brzucha tak swobodnie pozwolić sobie tu i tam przybywać

Zatem potu trzeba co tygodniowo z ciaƂa dobrze wylać

Aby to zdrowie i talie zgrabnie na lata jeszcze dobrze byƂo wytrzymać

A nie guziki w koszuli nie domykać

Więc czas się od Ƃakoci wstrzymać

Aby jeszcze dobrze i sprawnie raz przynajmniej "w...."



Bo jeszcze hohoho lat będzie w bƂogoƛci

W nowej odrodzonej mƂodoƛci

I szczęƛliwej drugiej miƂoƛci

W imię Boga, Ojca i Syna, niech Wam sƂuĆŒy podrĂłĆŒy smak spragnionej wolnoƛci

A nie ĆŒadne charakteru twardoƛci

Tylko same Ƃagodnoƛci

I dziecięcej na nowo w sobie lekkoƛci

DuĆŒo na codzieƄ i od serca radoƛci

A pamiętaj mniej od ciasta mdƂoƛci

A więcej na talerzu rybiej koƛci


Z Omega trzy

A nie cukru gramy

Bo to na weselu jeszcze zagramy

I na nowe ĆŒycia otworzymy bramy

A nie tylko kolekcje od obrazu po zƂote ramy

Bo zabawy my chcemy

ChƂopy i baby, panowie i damy

Nie ma juĆŒ na to ĆŒadnej rady

Bo na wady

My czasu nie mamy

Tylko na owocne jabƂoƄi sady

I na taƄce i koƂyszące się w taƄcu weselnym uda i zady

Tato czas się w garnitur ubrać do parady

Bo inaczej Skorpiona poczujesz jady

Ć»adne ci nie pomogą balustrady

Bo teraz poƂączyƂy nas na nowo europejskie autostrady

Czas do porady

Aby córce dać dobre przykƂady

A przed ƛlubem dobrze byƂoby porobić przysiady


Inaczej poskromienie

Przyjdzie jak oka mgnienie


W obecnych czas w ƛluby zwątpienie

I takie sƂowne co roku będzie mielenie

Biedne te Walenie

To poezje to jak nocne uzaleĆŒnienie

A moĆŒe nawet wewnętrzne spalenie

Zamiast bƂogoƛci utulenie

I tak stęsknione umilenie

Zamiast uwalenie


Więc się do cholery ĆŒeƄ

Bo inaczej to jesteƛ jeleƄ


Hahaha


Czy to na arenie

Czy przy basenie

Oby tylko byƂo na antenie

A nie potajemnie

I definitywnie nie tandetnie

Tylko bajecznie

MoĆŒe nawet zbĂłjnickiej tawernie

Ć»eby byƂo tanecznie

Nie koniecznie szlachetnie

Za to zabawnie

MoĆŒe nawet po omacku nad ranem torlenie

Co to za sedno trafienie

A moĆŒe z lekka warczenie


Ojciec ĆŒeƄ się ĆŒeƄ

Nie jesteƛ przecieĆŒ aĆŒ taki leƄ

Ani zwiotczaƂy stary pieƄ

Czy trwogi nasz ĆŒycia cierƄ

PrzecieĆŒ dobry z ciebie rdzeƄ

A nie wyblakƂy cieƄ

Więc nic w sobie nie zmieƄ

Tylko dzwonków zapodaj brzmieƄ

I serców naszych drgnieƄ


Bo jak nie tak

To zarymuje jak za dawnych lat

"Idzie Grzeƛ

Przez wieƛ..."


Daje jeszcze jeden rok szansy

Bo u mnie tylko awansy


Sama nuda

Na pewno nie rozchwiane uda

MoĆŒe się jednak na stare lata uda


Tobie bliĆŒej do ƛlubnego kobierca

Bo u mnie pustak a nie rozpalone dwa serca


Kochaj i szanuj

MiƂuj, r.... i caƂuj


A ja poczekam

AĆŒ się doczekam


Póki co na Ciebie liczę

Bo jak na razie to tylko kwiczę

I siwiznę dziedziczę

A jak juĆŒ się tak zakotwiczę

To sobie sama poezj dopierniczę


Zatem skoƄczmy te baƛnie

I tym bardziej wszelkie waƛnie

Bo na kwaƛnie

To się nie da

Więcej na koniec to jak tylko jak Stuhr lalalala

Zaƛpiewam rubaƛnie


Kocham

Witam

Obiecuję cic nie porozbijam

Za auto dziękuję

Sobie sentymentalnie po Polsce popodrĂłĆŒuję

A przy niedzieli zakasam rękawy I na studia zakuję

Z dawką zaparzonej przez Ciebie dobrej kawy

Ale bez szkolnej Ƃawy

Tylko od tak dla maƂej sƂawy


Z nudĂłw ta nauka

Wręcz co do uƂamka

Zamiast ciasta i waƂka


Bo nie ma dla kogo tego piec

Więc

To juĆŒ koniec

ZakƂadam na usta swoje kaganiec

jak tak dƂugo poczekam to w ogródku wyroƛnie mi kawowiec


A potem moĆŒe w ƛwiat

Bo jeszcze sporo zostaƂo mi lat

I jeszcze więcej nazbieranych wad


Bo angielsku zwariowany to mad

a smutny to sad


Zatem Tata ĆŒeƄ się ĆŒeƄ

A ja się poddam blasku marzeƄ

I zapodam sobie herbatkę z ĆŒeƄ-szeƄ

Losu mój drogi zmieƄ się zmieƄ


Tata zdrowaƛki odprawiaj

Ale niczego sobie nie wmawiaj

Drogi Bogu chƂopa mi dawaj


Prawie 40 lat minęƂo jak jeden dzieƄ

Stara juĆŒ jestem jak ƛcięty w lesie pieƄ

JuĆŒ się mi nie chcę taki ze mnie leƄ


Na poezje przyszƂy chwile

Doprawdy to jest caƂkiem miƂe

I nawet na to mam jeszcze siƂę

I na kasiorkę i ręczną piƂę

Przynajmniej nie ma obawy o kiƂę


Hahaha

Ja tak bez koƄca umiem

Bo jestem za szklanym biurkiem

Z peƂnym brzuszkiem

Sobie tak piszę atramentowym piórkiem

Jak się juĆŒ raz na zawsze zakocham to tylko z prawdziwym czubkiem

I pocaƂuję go swoim dzióbkiem

A Ty mi pokaĆŒesz swoim kciukiem

Na Tak albo na Nie

Bo nikt nic przecieĆŒ o ĆŒyciu nic tak na prawdę nie wie

Niech mi się ten sƂowotok w koƄcu urwie


Basta

Bo wybiƂa jedenasta

A z mojej czachy zrobiƂa się protoplasta

CaƂa ta nocna poezja jest badziewiasta


Ale mam ubaw po pachy

I na nic mi nocne strachy

Niech sobie będą te lachy

SprawiƂam troche Tobie achy

A jak przyjadę to zagramy w szachy

I najemy się ƛląskiej kieƂbachy

AĆŒ nam się brzuchy wydmą po same dachy

Albo zapalimy i powdychamy sobie po zielone machy


Achy Achy

Nie ma za mnie juĆŒ takiej lachy

Ale za to ubrana w królewski Ƃachy

Przybijmy Tata razem sztachy

I niech nam po dwóch latach zapalą serca zjednoczone barwy

I oczywiƛcie troche ironii i dobrej parchy

Bo w Europie znĂłw zaczeli uĆŒywać na ludzi, i nawet kobiety i dzieci te ich kaƂachy

I mamy ekonomiczne przez to krachy

Zamiast ƛwiętej paschy

Co za ruskie chamy


Dziękuję za Ukraine za lat siedmiu

Teraz to wszystko jest daleko w podziemiu


Smutne to czasy nastaƂy

Taki pokój na ziemi jest niestaƂy

Ruskie z UkraiƄcem się wczeƛniej ochajtaƂy

A teraz przez 100 dni się krwawo o kawaƂek ziemi chlastaƂy

I tylko nienawiƛci w szerz narastaƂy

A dzieci ich wspólne w szkole dorastaƂy

Ć»eby Putinowi i jego zwolennikom na zawsze jaja w dupę powrastaƂy


Zatem Tata nie ma co na oĆŒenek co czekać

I na benzynę nie ma co narzekać

Tylko na Putina i Rusków naszczekać

Nitkę na ƛlubny garnitur nawlekać

Przed Bozią klękać

I we Ƃzach nie pękać

Tylko miƂoƛć gƂoƛnie i wyraĆșnie wszech obecnym orzekać


Ć»eƄ się ĆŒeƄ

Boƛ nie stwardniaƂy ani zbulwiaƂy pieƄ

Ani ĆŒaden na kanapie zipiący ledwo leƄ

Tylko zdrowy i jędrny jeleƄ.

Koniec.

Kocham!

Dla Taty Grzegorza - Grzesia Córka Katarzyna Barbara Haƛnik z okazji Dnia Taty








15 views0 comments

Comments


bottom of page